wtorek, 28 sierpnia 2012

Cz II ~ Nie zostawiaj mnie ...


Zanim zaczniesz czytać włącz muzykę


3 lata później ....

- Powiedziałeś , ze mnie kochasz ... - szepnęłam już bardziej do siebie .
- Ależ skarbie - złapał mnie za podbródek i zmusił do tego bym spojrzała mu w oczy . - Zawsze cię kochałem i zawsze będę kochać . Moja decyzja nie zmieni moich uczuć , nie zmieni tego co jest pomiędzy nami ...
- A własnie , ze zmieni ! - nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem - Liam do cholery czy ty nic nie rozumiesz ! To jest wojsko ! Czy ty siebie słyszysz ?! Idziesz na pewną śmierć ! Boże ja nie wierze w to co słyszę .. - upadłam na kolana i głośno chlipałam . Popadłam w szał , zaczęlam wyrywać trawę która porastała naszą łąkę , własnie tę łakę na której mi się ośwadczył i tę łąkę na której mnie opuszcza . Kiedyś obiecałam sobie , że Liam mnie nie opuści , że na to nie pozwolę . Teraz jednak już wiem , ze jestem bezsilna . Nic nie jestem w stanie zdziałać .
- Liam to są dwa lata ... - szepnałam gdy zdołałam się opanować . 
Chłopak nadal nic nie mówił , nie schylił sie by mi pomóc wstać , nie zrobił nic . Stał tylko i wpatrywał się przed siebie . I już wiedziałam , że nic go nie odwiedzie od pójścia na front . 
- Przez te wspólne lata noc w noc miałam koszmary ... cały czas ten sam . Front , Ty i Chuck , już nieżywy  - umilkałam , trwaliśmy w tej ciszy jeszcze kilka minut gdy ponownie wybuchłam - Ale najgorsze , że teraz too już nie jest sen ! - wstałam i zaczęłam się trząść - CHUCK NIE ŻYJE LIAM ! Nie wrócił do domu i nie wróci już nigdy do cholery jasnej .  I zrozum że ja nie pozwol na to byś podzielił jego los !- czułam , że nie daje już rady . Powoli ponownie osunęłam się na trawę ale już ustały napady paniki - Ja ... ja nie dam sobie rady bez ciebie .  - poczułam , ze chłopak klęka obok mnie . Jego silne ramiona otoczyły moje słabe ciało i przycisnęły do siebie .
- Ja ... [T.I] , zrozum , ja czuję , że jestem im potrzebny . Jestem potrzebny Ojczyźnie , tak bardzo marzę by ta pieprzona wojna już się skończyła . By ludzie mogli życ lepiej , byśmy my mogli żyć lepiej ...
- Ale ja nie chcę życ bez ciebie ... - tylko tyle udało mi się wyszeptać .
- Nie będziesz - Liam pogłaskał mnie po policzku - Nie będziesz skarbie , obiecuje ci to . Wrócę ...
Nie wiedziałam co mam robić . Przez całe życie uciekałam przed wojną , wojna porwała moich rodziców a teraz także zabiera mi męża ...
- Chuck też tek mowił ... - i to były moje ostatnie słowa skierowane do niego . Chłopak tylko wstał , chyba chciał coś powiedzieć ale w ostateczności zacisnął zęby , spóścił wzrok , odwrócił się do mnie plecami i ruszył na pewną śmierć ...





                                                                              ***

Mija rok od kiedy w skrzynce listowej znalazłam niewielką żółtą kopertę , od razu wiedziałam o co chodzi . Nie otworzyłam listu , po prostu walnęłam go gdzieś na stół i rzuciłam się pędem na łąkę . Na naszą łąkę . Pamiętam niewiele , jedynie to że spędziłam tam całą noc . Przepłakałam całą noc , całą noc wierzyłam i nasłuchiwałam czy aby na pewno to nie jest jakiś żart , miałam nadzieję , ze usłyszę kroki Liama i uśmiechnięty stanie przede mną . Obudziłam się tylko i wróciłam do domu . Przypomniałam sobie o żołtej kopercie . Drżącymi rękoma otworzyłam list . Było tam napisane , że Liam zaginął w czasie akcji . Nie wrócił do bazy przez kilka miesięcy po nieudanej akcji więc uznali go za zmarłego . Tak więc po roku i ja go takim uznałam . 
Teraz jest inaczej , duży dom już wcale nie jest taki jak przed laty . 
Teraz jest inaczej , od roku nie chodzę na łąkę bo wydaje się już usychać . Usycha tak jak moje serce z powodu braku Mężczyzny .
Teraz jest inaczej , wojna zakończyła się . Wygraliśmy . Lecz ja przegrałam . Czuję się przegrana . Bo starciłam cos na czym zalezało mi ponad życie .

Wybrałam się na cmentarz . Powoli mijałam wszystkie żołnierskie groby . Zatrzymałam się przy jednym z nich . ' Kochanemu mężu i ojcu ' Zmarły Chuck Blackie . Tak jak do mnie , do Daiany doszła żółta koperta . Miesiąc przed odejściem na front Liama , w liscie napisali , że Chuck zginął na misji . 
Pięć miesięcy później , odbył się też pogrzeb mojego męża . 
Teraz stałam i nad jego grobem . Ciała nigdy nie odnaleziono .
Siedziałam przy nim przez kilkanaście minut ale nie udalao mi się wytrzymać dłużej . Rozpłakałam się .
Nie robiłam tego od kilku miesięcy . Lecz dziś coś na mnie naparło . 
Nie wiem kiedy nogi same mnie zaniosły na polanę . Po raz pierwszy od roku ujrzałam to miejsce . Byłam zdumiona . Ono jakby na nowo odżyło . Upadłam na kolana i zamknęłam oczy . Odtwarzałam w głowie od nowa nasze wspólne chwilie . Jak mnie dotykał , jak do mnie mówił . Każdy szept , każdy dotyk , każde spojrzenie od nowa bylo przeze mnie odtwarzane .
- Zawsze cię kochałem i zawsze będę kochać . Moja decyzja nie zmieni moich uczuć , nie zmieni tego co jest pomiędzy nami ... - po głowie chodziły mi jedne z ostatnich słów męża .
Łzy ciekły mi po policzkach . Czułam jego obecność . Czułam , że jest tu ze mną . Czuwa nade mną .
-Moja decyzja nie zmieniła moich uczuć , nie zmieniła tego co jest pomiędzy nami ... 
-Nigdy ... -szepnęłam sama do siebie .
Lecz nagle mój mózg przetworzył ostatnie zdanie . Gwałtownie otworzyłam oczy , efektem czego było oślepiające południowe słońce , które chwilowo mnie oślepiło .. nie .. nie do końca . Przed sobą wyraźnie widziałam sylwetkę ludzkiego ciała .
Powoli wstałam upewniając się czy na pewno dobrze widzę . Na 'naszej' polanie nigdy nikogo nie było . Zawsze byla osamotniona . Jedynymi osobami , które tutaj przebywały były Liam i ja ... i tym razem tez tak było .
- Moja decyzja nie zmieniła moich uczuć .... lecz nie wiem czy twoich też nie ? - stał i wpatrywał się we mnie . Widziałam go teraz wyraźnie . Włosy nieco dłóższe i zarost postarzały go lecz uśmiech został niezmienny .

I znów płakałam .
Nie wiadomo jakim cudem ...
Stał tutaj ....
Później już tylko ruszyłam pędem przed siebie i rzucałam się na chłopaka .
-Liam ... -szepnęłam i wtuliłam się w niego niczym małe dziecko .
- Obiecałem , że wrócę ...- ściskał mnie mocno . Teraz oboje płakaliśmy . - Miało być inaczej .... ale udało mi się . Wróciłem ... - zatkałam mu usta pocałunkiem , który już teraz mógł trwać wieczność ....


Koniec 


                


_______________________________
Nie wiem czy mi się udało ale komentowanie zostawiam Wam :)
PRZEPRASZAM WAS BARDZO za moją długą nieobecność . Mialam zacząć pisać zaraz po powrocie z Londynu ale zatrzymała mnie szokła a później wakacje , wyjechałam no i zaniedbałam . Teraz nie obiecuję że będę dodawać coś codziennie ale na pewno Was nie porzucę <3



9 komentarzy:

  1. Kocham cię i twoje opowiadania . Chce już kolejne . To było piękne . <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Popłakałam się <3
    Fantastyczne :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie było świetne :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Też się popłakałam ♥
    Śliczne ! :')

    OdpowiedzUsuń
  5. żaden imagin tak mnie nie wzruszył :') to piękne. ale mam jedno pytanie. to gdzie on był przez te kilka miesięcy?

    OdpowiedzUsuń
  6. Podoba mi się ten imagin. Czekam na dalszy ciąg opowiadania o Karolinie i Harrym

    OdpowiedzUsuń
  7. popłakałam się przy tej części ;*
    zazdroszczę talentu *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. 33 year-old Environmental Tech Thomasina Hegarty, hailing from Sainte-Genevieve enjoys watching movies like Los Flamencos and Rappelling. Took a trip to Birthplace of Jesus: Church of the Nativity and the Pilgrimage Route and drives a Viper. mozna sprobowac tego

    OdpowiedzUsuń